Na sportowo
Australian Open - Wiktoria znaczy zwyciÄstwo
Autor: Ewa Inn, data dodania: 26-01-2013ChociaĹź zwyciÄstwo to nie zawsze zdobyte jest w wielkim stylu, co udowodniĹ dzisiejszy przedziwny finaĹ kobiet turnieju Australian Open. ZmierzyĹy siÄ w nim: triumfatorka ubiegĹorocznego turnieju - BiaĹorusinka Wiktoria Azarenka i ChinkÄ Na Li, która zasĹuĹźenie znalazĹa siÄ w tym prestiĹźowym finale.
Po jednej stronie kortu
30-letnia Chinka Na Li w ÄwierÄfinale pokonaĹa naszÄ AgnieszkÄ RadwaĹskÄ , http://www.agaradwanska.com/pl/ czwartÄ tenisistkÄ Ĺwiata, która do czasu spotkania z ChinkÄ nieprzerwanie w tym roku wygrywaĹa wszystkie rozgrywane mecze. Na Li sĹusznie wiÄc nadal moĹźe byÄ nazywana „klÄ twÄ ” Agnieszki – kolejny raz pokrzyĹźowaĹa Polce plany, tym razem w drodze do finaĹu Australian Open.
W ÄwierÄfinale Chinka natomiast pokonaĹa MariÄ SzarapowÄ , która w rankingach do tej pory zajmowaĹa drugie miejsce, jednak za sprawÄ Na Li, spadnie w notowaniach WTA na miejsce trzecie. Po przegranym meczu Rosjanka stwierdziĹa: - Prawdopodobnie byĹ to jej najlepszy mecz przeciwko mnie z naszych dotychczasowych spotkaĹ. Nie widzÄ powodów, dlaczego Li nie miaĹaby wygraÄ tego turnieju. Sama Chinka o finale wypowiadaĹa siÄ z duĹźym optymizmem: - Bardzo ciÄĹźko pracowaĹam w przerwie zimowej i teraz sÄ tego efekty. W finale po prostu wyjdÄ na kort, wezmÄ rakietÄ i bÄdÄ siÄ cieszyÄ grÄ w tenisa.
Po drugiej stronie kortu
Do starcia finaĹowego byĹa teĹź gotowa 23-letnia Wiktoria Azarenka http://www.vikaazarenkatennis.com/ - pierwsza „rakieta Ĺwiata”, która przeszĹa przez wszystkie rundy turnieju. Do finaĹu dotarĹa po tym, jak w póĹfinaĹowym meczu (z chwilowym duĹźym oporem przeciwniczki), pokonaĹa mĹodziutkÄ Sloane Stephens, która wczeĹniej pogrÄ ĹźyĹa samÄ SerenÄ Williams http://serenawilliams.com/ - piÄtnastokrotnÄ zdobywczyniÄ tytuĹów wielkoszlemowych.
O zbliĹźajÄ cym siÄ najwaĹźniejszym starciu z drugÄ finalistkÄ powiedziaĹa: - FinaĹ z Li Na zapowiada siÄ niezwykle interesujÄ co. Chinka gra tu swój najlepszy tenis. Nigdy wczeĹniej nie graĹyĹmy ze sobÄ w tej fazie.
ChiĹskie „aby wygraÄ” kontra biaĹoruskie „byle przetrwaÄ”
Australijska publicznoĹÄ od pierwszych podaĹ zdecydowanie wyraĹźaĹa gorÄ ce poparcie dla Chinki i niechÄÄ wobec BiaĹorusinki, która z wielu powodów nie cieszy siÄ sympatiÄ wĹród miĹoĹników tenisa.
Mecz rozpoczÄ Ĺ siÄ od nieciekawej, nerwowej gry obu paĹ, przy czym akcja generalnie obfitowaĹa w bĹÄdy Wiktorii, ku okazywanej bezpardonowo uciesze kibiców na trybunach. Dopiero w piÄ tym gemie Azarenka wywalczyĹa pierwszy bezpoĹredni punkt, udaĹo jej siÄ teĹź utrzymaÄ pierwszÄ dĹuĹźszÄ wymianÄ tego meczu – 12 uderzeĹ. Ostatecznie Azarenka jakby dopiero teraz nieco siÄ rozluĹşniĹa i poczuĹa siÄ pewniej, wygrywajÄ c gem po przeĹamaniu Chinki, która jednak wciÄ Ĺź prowadziĹa 3:2.
NastÄpnych gemów jednak Na Li juĹź nie odpuszczaĹa, konsekwentnie pokazujÄ c, kto rzÄ dzi na korcie. Azarenka prezentowaĹa nieporadnoĹÄ, biernoĹÄ, zagubienie.
Mimo to w decydujÄ cym gemie, który pozwoliĹby Na Li wygraÄ set, Chinka straciĹa zimnÄ krew a wraz z niÄ swój gem, doprowadzajÄ c do wyniku 5:4. Ta chwilowa poraĹźka nie przeszkodziĹa jej jednak, by w nastÄpnym gemie przeĹamaÄ BiaĹorusinkÄ – najpierw dziÄki piÄknej, widowiskowej obronie a na koniec dziÄki podwójnemu bĹÄdowi serwisowemu Wiktorii. Taki bieg wydarzeĹ zagwarantowaĹ Chince wygranÄ pierwszego seta.
Obrót sprawy
Drugi set, tak jak pierwszy, rozpoczÄ Ĺ siÄ od przeĹamania Chinki. CzyĹźby to miaĹo zapoczÄ tkowaÄ dobrÄ passÄ BiaĹorusinki? Drugi gem równieĹź wygraĹa, potem trzeci – role paĹ wyraĹşnie odwróciĹy siÄ w drugim secie. Do czasu – gem czwarty Chinka obroniĹa, przeĹamujÄ c rywalkÄ i pokazujÄ c, Ĺźe po chwilowej niedyspozycji znów wróciĹa do drapieĹźnej gry.
Pechowy upadek
I tu nastÄ piĹo coĹ, czego nikt siÄ nie spodziewaĹ – niefortunny upadek Na Li, powodujÄ cy kontuzjÄ stawu skokowego. Wszyscy z napiÄciem oczekiwali na decyzje po przerwie medycznej. Chinka nie zrezygnowaĹa z gry, pozwalajÄ c sĹuĹźbom medycznym zaopatrzyÄ solidnie staw, aby spróbowaÄ jeszcze zawalczyÄ o puchar.
Po powrocie na kort, wĹród aplauzu publicznoĹci, rozpoczÄĹa grÄ i we wspaniaĹym stylu wygraĹa zarówno pierwsze podanie jak i drugie, wygrywajÄ c nastÄpny gem. Jednak w nastÄpnych Chinka znów zaniĹźyĹa loty, potwierdzajÄ c opinie o typowej dla niej grze: wspaniaĹej, choÄ czÄsto bardzo nierównej. Tak wiÄc prezentowaĹa na przemian zadziwiajÄ co nieporadnÄ postawÄ jak i ĹwietnÄ grÄ, która po dĹuĹźszym prowadzeniu Azarenki w koĹcu pomogĹa Chince wyrównaÄ wynik do 4:4.
NastÄpny gem znów przebiegaĹ pod znakiem „huĹtawki” Na Li – przegraĹa bardzo waĹźny dla siebie gem przy wĹasnym podaniu, przegraĹa teĹź nastÄpny i w ten sposób Azarenka wygraĹa drugi set.
Set prawdy
PoczÄ tek meczu nie wskazywaĹ na to, Ĺźe jego rozstrzygniÄcie nastÄ pi w trzecim secie. A jednak. Tak wiÄc nadszedĹ czas na decydujÄ cy set. Gra zaczÄĹa siÄ od nowa. Z jakim efektem? PrzeĹamanie Chinki w pierwszym gemie. Jej przegrana równieĹź w drugim. Potem zwrot akcji, typowy juĹź dla tego meczu i Na Li wygraĹa gem.
Wybuchowa przerwa i pech numer 2
Jakby maĹo byĹo atrakcji w tym meczu, ogĹoszono przerwÄ z powodu pokazu fajerwerków z okazji przypadajÄ cych wĹaĹnie na ten dzieĹ obchodów ĹwiÄta paĹstwowego „Australia Day”. Tak wiÄc pod rozĹwietlonym bajecznymi fajerwerkami niebem Melbourne, zawodniczki miaĹy okazje na chwile odpoczynku i analizy wĹasnej gry.
Po jej wznowieniu i krótkiej wymianie piĹek przez zawodniczki, Chinka po raz drugi upadĹa niefortunnie podwijajÄ c stopÄ, a w rezultacie upadku mocno uderzyĹa gĹowÄ o kort. Upadek przez to wyglÄ daĹ doĹÄ groĹşne, konieczna byĹa kolejna przerwa medyczna, w czasie której zajÄto siÄ z trwogÄ gĹowÄ pechowej tenisistki. Mecz jednak wznowiono.
Panie wróciĹy na kort. Kolejny gem wygraĹa Wiki, doprowadzajÄ c do 2:2, a juĹź po chwili prowadziĹa 4:2. NastÄpny gem wygraĹa jednak Chinka, w piÄknym stylu. Kolejny gem i znów wygrana Wiktorii, która przejÄĹa juĹź prowadzenie 5:3. Ostatni, decydujÄ cy gem okazaĹ siÄ pechowy dla Chinki – przegraĹa wĹasne podanie, przegrywajÄ c jednoczeĹnie caĹy mecz.
PĹacz – czy aby z radoĹci?
Wiktoria Azarenka, mimo wygranej, która pozwoliĹa jej obroniÄ tytuĹ ubiegĹorocznej zwycieĹźczyni, utrzymaÄ pierwsze miejsce w rankingu WTA i odebraÄ czek na pokaĹşnÄ kwotÄ, nie zareagowaĹa na to we wĹaĹciwy sobie sposób. Nie byĹo podniesionej zaciĹniÄtej piÄĹci w geĹcie triumfu, nie byĹo uĹmiechu, nie byĹo dumy w jej postawie. ByĹ za to szloch, twarz schowana w rÄcznik, ocieranie Ĺez na twarzy, która nie wyraĹźaĹa satysfakcji. Czy to dlatego, Ĺźe z trybun nie dotarĹ do niej zachwyt publicznoĹci charakterystyczny dla koĹca finaĹu w tak waĹźnym turnieju lecz gwizdy, po których prawie Ĺźe zapadĹa doĹÄ znamienna cisza? A moĹźe dlatego, Ĺźe nie byĹa dziĹ na korcie tÄ zwyciÄskÄ „stalowÄ Wiki”, która nie tak dawno jeszcze gromiĹa bezlitoĹnie rywalki na korcie, dominujÄ c zarówno technicznie, fizycznie jak i psychicznie. Wygrana meczu po takiej grze tylko pozornie satysfakcjonuje. Faktem jest, Ĺźe dziĹ to nie byĹa wygrana BiaĹorusinki lecz przegrana Chinki, która pozwalajÄ c sobie na nierównÄ grÄ, zaprzepaĹciĹa wielkÄ szansÄ na zwyciÄstwo. Tak wiÄc zwyciÄstwo nie jedno ma imiÄ.