Dzisiaj jest piątek, 26.04.24, imieniny: Klaudiusza, Marcelina

Na sportowo

"What Jerzy, what Jerzy, kurde?", czyli savoir-vivre wschodzącej gwiazdy światowego tenisa

Autor: Ewa Inn, data dodania: 19-01-2013

Jerzy Janowicz zasłynął ostatnio nie tylko ze swojej wspaniałej gry, ale i z gorącego temperamentu na korcie, który niekoniecznie działa na jego korzyść. Młody człowiek, więc i krew gorąca. Jednak czy takie zachowanie przystoi tenisiście tej rangi?


Uwielbiam Jerzego, obserwowałam go juĹź od jakiegoś czasu, gdy zaczął pojawiać się w waĹźniejszych turniejach. Zawodnik jeszcze nieco surowy, niecierpliwy, nieukształtowany w pełni, ale juĹź z ogromnym potencjałem. Doceniłam jego talent, zanim jeszcze stał się sensacją medialną. Kibicowałam mu od pierwszego etapu ubiegłorocznego turnieju w ParyĹźu, gdy większość Polaków nie miała pojęcia o jego istnieniu, a w serwisach informacyjnych nie był jeszcze „wiadomością dnia”. Kibicując mu przed telewizorem, z powodu silnego stresu skróciłam sobie pewnie Ĺźycie o jakieś pół roku, ale warto było. Serce mi rosło, gdy widziałam, jak eliminuje kolejnych rywali, łącznie z takimi tenisistami jak Tipsarevic, Simon czy nawet mistrz olimpijski Murray, aby w spektakularny sposób dojść do samego finału.

Świeża krew

Młody Polak wdarł się przebojem na światowe korty w zeszłym roku, awansując w mgnieniu oka z 64 miejsca rankingu ATP na 26. Z nieznanego tenisisty stał się wielkim objawieniem, nadzieją męskiego tenisa, świeżą krwią, której potrzeba w światowej czołówce. Kibice, choć uwielbiają  liderów męskiego tenisa, to jednak chcieliby juĹź widzieć w walkach finałowych nowych bohaterów, którzy potrafią stawić czoła niezniszczalnym „pięciu wspaniałym”. I właśnie w naszym Jurku upatrywano nadzieję, i pewnie nadal się to robi, mimo ostatniej poraĹźki w Melbourne.

Długo czekaliśmy na to, Ĺźeby jakiś tenisista z polskiej ziemi dotarł do pierwszej trzydziestki. I doczekaliśmy się. Oglądamy go w grze z innymi tenisistami z najwyĹźszej półki, na najwaĹźniejszych światowych turniejach. Wielki tenisowy świat, zamknięty w ścisłych ramach regulaminowych, obwarowany zasadami i wymogami, równieĹź tymi w obszarze kulturalnego zachowania.

Jak w tym wszystkim odnalazł się Jerzy Janowicz? Czy prócz dobrej gry potrafi równieĹź zapanować nad emocjami? Czy wzorem starszych kolegów z samej góry drabinki rankingowej, do których tak bardzo pragnie doszlusować, potrafi zachować klasę nawet w trudnych sytuacjach?

Z pazurami

Chcielibyśmy go takim widzieć – pięknie grającym i pięknie znoszącym przeciwności losu na korcie, zgodnie z obowiązującymi w tej dyscyplinie sportu kanonami. Jednak ten zdolny młodzieniec, chluba nasza, nowa „duma narodowa”, wyciąga pazury, tracąc panowanie, na co nie powinien sobie pozwalać. Jego zachowanie szybko stało się sensacyjką, a film z bojowo nastawionym Janowiczem cieszy się w internecie rosnącym powodzeniem.

 

 

Aut, nie aut - gra toczy się dalej

MoĹźe i był aut, moĹźe i miał nasz tenisista rację, moĹźe poczuł się pokrzywdzony, zwłaszcza, Ĺźe chodziło o piekielnie waĹźny punkt. Ale popisując się tak dramatyczno-histeryczną scenką, zakończoną niepotrzebną, pełną pretensji wymianą zdań z sędzią, zwyczajnie przesadził. Skoro nie sposób rozstrzygnąć, kto miał racje, to po co kwestionować sędziowską decyzję? A jeśli to jednak Jerzy się pomylił? Statystyki dowodzą, Ĺźe tenisiści przekonani o swojej racji, którzy korzystają z systemu elektronicznego „jastrzębie oko” sprawdzającego precyzyjnie tor lotu piłki, jedynie w 30% otrzymują potwierdzenie swojej subiektywnej oceny, w pozostałych przypadkach okazuje się, Ĺźe ludzkie oko jest zawodne. Jeśli jednak takiego systemu nie ma na korcie, to moĹźe lepiej nie ryzykować robienia z siebie „nieomylnego”? Autu sędzia nie widział? Trudno. Trzeba przełknąć stratę punktu i walczyć dalej. A krytyczne spostrzeĹźenia wobec nierzetelnych sędziów zawsze moĹźna przekazać w inny, rzeczowy i spokojny sposób, ot choćby w czasie konferencji prasowej.

Nieoszlifowany diament

Po tym wydarzeniu bronił go i trener i ojciec i komentatorzy niektórzy w kraju i za granicą – a bo on to od zawsze miał kłopoty z panowaniem nad emocjami, a bo na korcie to tak trzeba czasem, a to dobrze, Ĺźe tak sobie odreagował, bo potem juĹź mógł spokojnie skupić się na dalszej grze itd. "USA Today" równieĹź przyklaskuje takiemu zachowaniu: "Tenis potrzebuje więcej złości. (...) Jesteśmy wdzięczni Jerzemu Janowiczowi za ten wybuch złości, który aĹź posłał go na kolana".

A ja myślę, Ĺźe nie powinno się go poklepywać po ramieniu, ani rozczulać nad nim. To, Ĺźe Jerzy taki był od zawsze nie znaczy, Ĺźe nie naleĹźy tego zmienić. Powinien otoczyć się fachowcami, którzy pozwolą mu na rozwój w kaĹźdej sferze, a tymczasem Jerzyk mentalnie wciąż tkwi w podstawówce, w której wojował ze wszystkimi, z nauczycielami włącznie.

Nie on pierwszy jest nieopierzonym młodziakiem, który pretendując do miana czołowego tenisisty, nie potrafi zachować się właściwie na korcie. Inni jednak z tego „wyrośli” pod opieką mądrych trenerów, którzy nauczyli ich pokory, dystansu, równowagi psychicznej. Jerzy jest następnym takim diamentem, który czeka wciąż na oszlifowanie.

Oj, Jerzy, Jerzy

Spytasz „What Jerzy, kurde?" Ano to, Ĺźebyś nie wdawał się w dyskusję (a raczej arogancką  pyskówkę) z sędzią, bo jeszcze Ĺźaden tenisista niczego w ten sposób nie ugrał. Cudnie emocjonujesz się w czasie gry, masz radosny uśmiech, gdy dobrze ci idzie, widać twoją złość, gdy coś nie wychodzi, znamy teĹź widok twoich łez, gdy się wzruszasz – twoja autentyczność wzbudza sympatię i zaufanie. Ale do licha, nie wycinaj więcej numerów, przez które potem musisz się tłumaczyć, ponosząc przy tym bolesne konsekwencje. Bo choć pupilom wiele się wybacza, to wolelibyśmy oglądać piękny tenis w twoim wydaniu, a on charakteryzuje się nie tylko dobrym warsztatem, ale i wspaniałą postawą na korcie. Parafrazując Twoje wykrzyczane niedawno słowa: „Easy Jerzy, easy Jerzy, kurde”.


separ