Ot, Ĺťycie
Bez wybaczenia?
Autor: Ewa Inn, data dodania: 27-12-2008Czy w Ĺźyciu wszystko jest jedynie czarne lub biaĹe? Niebo lub piekĹo? ĹwiÄtoĹÄ lub grzech? SzlachetnoĹÄ lub podĹoĹÄ? ChwaĹa lub haĹba? Bez wybaczenia i zrozumienia dla tych, którzy bĹÄ dzÄ ?
PrzeczytaĹam artykuĹ o wstrzÄ sajÄ cym tytule „Mamo nie zabijaj mnie!", niczym melodramat, wyciskajÄ cy Ĺzy prawym ludziom i wzbudzajÄ cy poczucie winy u niegodziwców. I sama juĹź nie wiem, czy naleĹźÄ do pierwszych czy drugich, bo potÄpiam zbrodniÄ samÄ w sobie, a jednak ten artykuĹ wywoĹaĹ we mnie zĹoĹÄ i poczucie, Ĺźe powinnam stanÄ Ä w obronie... morderczyĹ.
Wyrachowane suki
Autor artykuĹu biczuje matki, które po urodzeniu dziecka podrzucajÄ je do „Ĺmietnika, schodowej klatki, czy rwÄ cej rzeki". PotÄpia je za ten czyn. Zamartwia siÄ losem zabitych dzieci które na to nie zasĹuĹźyĹy. I tu zgodzÄ siÄ z autorem. Zabójstwo to zabójstwo. Ale na tym koniec naszej zgodnoĹci poglÄ dów. Bo oto autor wrzuca wszystkie te kobiety do jednego wora z napisem „Wyrachowane suki". Z zadziwiajÄ cÄ pewnoĹciÄ siebie uĹwiadamia czytelnikowi, Ĺźe owe morderczynie „bez zastanowienia skazaĹy swoje dzieci na ĹmierÄ" i to „w sposób bezwzglÄdny, okrutny i pozbawiony odrobiny uczuÄ". ZachodzÄ w gĹowÄ, skÄ d autor ma tÄ wiedzÄ?
Autor nigdy nie byĹ matkÄ z gĹodnym dzieckiem przy piersi, w której po mleku jest juĹź tylko wspomnienie, jako Ĺźe matka od dawna sama przymiera gĹodem. Autor teĹź nigdy nie byĹ matkÄ , którÄ wyeksmitowano z gromadkÄ dzieciaków przyczepionych do jej spódnicy. Nie byĹ teĹź nieletniÄ uczennicÄ , która zakochana po uszy oddaĹa siÄ chĹopakowi, ĹźÄ dajÄ cemu „dowodów miĹoĹci". Nie musiaĹ drĹźeÄ 9 okropnych miesiÄcy, Ĺźeby macocha despotka nie zorientowaĹa siÄ, Ĺźe maĹa jest w ciÄ Ĺźy, bo zmasakrowaĹaby jÄ do krwi, jak to niejeden raz robiĹa za mniejsze przewinienia. MogĹabym wymieniaÄ tysiÄ ce innych sytuacji, w których znajdujÄ siÄ czasem ciÄĹźarne kobiety. Drogi Autor nie moĹźe wiedzieÄ, co one czuĹy wyrzucajÄ c zawiniÄ tko z noworodkiem na Ĺmietnik! Drogi Autor nie moĹźe wiedzieÄ, co nimi powodowaĹo! W jakim byĹy stanie emocjonalnym! Czy nie byĹy w depresji poporodowej, czy nie byĹy straszone przez mÄĹźa-bestiÄ, czy nie baĹy siÄ kĹopotów spowodowanych przyjĹciem na Ĺwiat dziecka z traumatycznego zwiÄ zku kazirodczego, czy nie byĹy przeraĹźone presjÄ spoĹeczeĹstwa. Czy Drogi Autor nie dostrzega dramatu tych kobiet, przeraĹźonych, zdesperowanych, zagubionych, bez wsparcia bliskiej osoby, której najczÄĹciej nie majÄ ? Czy jedyne co potrafi, to Ĺlepo i sztampowo oceniaÄ?
Do ĹóĹźka iĹÄ Ĺatwo, trudniej wychowaÄ i daÄ dom
Takie oto odkrywcze stwierdzenie padĹo w omawianym artykule. A mnie aĹź w gĹowie siÄ od niego zakrÄciĹo. Bo Drogi Autor, mieszkajÄ c chyba na innej planecie, Ĺźyje w przeĹwiadczeniu, Ĺźe kaĹźdy zwiÄ zek opiera siÄ na godnoĹci, partnerstwie i poĹźÄ daniu wypĹywajÄ cym z prawdziwej miĹoĹci li tylko. A przy tym poĹźÄ danie to nie ma prawa wymknÄ Ä siÄ spod kontroli, bo przecieĹź czĹowiek nie zwierzÄ i nad ĹźÄ dzami powinien panowaÄ. Dziwna to planeta i trochÄ zazdroszczÄ Drogiemu Autorowi. Ja ĹźyjÄ na innej, na której relacje damsko-mÄskie sÄ o wiele bardziej skomplikowane.
PrzebrzydĹe ĹźÄ dze
My, Ziemianie, jesteĹmy jakoĹ tak dziwnie skonstruowani, Ĺźe nasz gatunek moĹźe przeĹźyÄ jedynie dziÄki spóĹkowaniu. A Ĺźeby nas do tego zachÄciÄ, przebiegĹa Matka Natura sprawiĹa, Ĺźe jest to czynnoĹÄ szalenie przyjemna, a co gorsza, czÄsto nie potrafimy oprzeÄ siÄ jej pokusie. Naszpikowani jesteĹmy estrogenem, testosteronem i innymi hormonami za to odpowiedzialnymi. Mawiamy na to „chemia" i czÄsto jesteĹmy wobec niej bezradni, nie zastanawiajÄ c siÄ nad konsekwencjami. To pcha nas, Ziemian, w objÄcia innych, mÄ ci w gĹowie, odbiera chwilowo rozum i myĹlenie perspektywiczne. Tak wiÄc, jak stwierdziĹ Drogi Autor, „do ĹóĹźka iĹÄ Ĺatwo" - tak jesteĹmy zaprogramowani.
Na mojej planecie owe ĹźÄ dze sÄ czÄsto motorem dziaĹaĹ niegodziwych, takich jak przemoc, gwaĹt, szantaĹź, prostytucja, kazirodztwo. W tym wypadku kobiety nie majÄ wyboru takiego, jak byÄ moĹźe na tajemniczej planecie Drogiego Autora. Tutaj kobieta czÄsto jest wleczona przez pijanego partnera do ĹóĹźka i brutalnie gwaĹcona, tutaj wĹasne córki molestowane sÄ przez ojców, a nawet zapĹadniane, tutaj wyrzuca siÄ mĹode dziewczyny na ulicÄ, Ĺźeby zarabiaĹy wĹasnym ciaĹem na utrzymanie rodziców i rodzeĹstwa, tutaj ĹźyjÄ kobiety, które nie majÄ dokÄ d uciec, wiÄc godzÄ siÄ na podĹe Ĺźycie u boku podĹych mÄĹźczyzn, którzy wĹaĹźÄ na nie (dasz wiarÄ Drogi Autorze?) bez pytania i zastanawiania siÄ nad konsekwencjami.
Pytasz „czy na siĹÄ trzeba wchodziÄ do ĹóĹźka i pĹodziÄ dzieci na potÄgÄ, nie myĹlÄ c o konsekwencjach?". Spytaj o to mÄĹźczyzn z mojej planety. Czy na siĹÄ muszÄ . Na szczÄĹcie jest tu sporo odpowiedzialnych przedstawicieli pĹci mÄskiej, ale jednak bywa, Ĺźe ciÄ Ĺźa jest wyĹÄ cznie problemem kobiety, a mÄĹźczyzna umywa od niego rÄce. To ona staje przed wyborem. UrodziÄ? UsunÄ Ä? PodrzuciÄ pod bramÄ koĹcielnÄ ? OddaÄ do adopcji? Kobiety na Ziemi majÄ czÄsto dylematy, o których Ty, Drogi Autorze, jak widaÄ, pojÄcia nie masz. Dylematy bolesne, raniÄ ce serca, okaleczajÄ ce psychikÄ, niszczÄ ce Ĺźycie.
Wyskrob siÄ, a nie daj siÄ
Dla odmiany Drogi Autor z zadziwiajÄ ca tolerancjÄ podchodzi do aborcji, która „czÄsto wiÄ Ĺźe siÄ z podjÄciem ciÄĹźkiego wyboru" i z dwojga zĹego, wedĹug niego, lepiej zawczasu siÄ wyskrobaÄ niĹź dopuĹciÄ do porodu. I wychodzi na to, Ĺźe kobiety dopuszczajÄ ce siÄ aborcji sÄ wraĹźliwymi istotami, przepeĹnionymi bólem po stracie (na wĹasne Ĺźyczenie) dziecka, a matki przecieĹź czÄsto w afekcie podrzucajÄ ce dziecko na Ĺmietnik, sÄ zimnymi morderczyniami, spektakularnie nazywanymi „katami".
Gdy zastanawiam siÄ, kto usuwa dziecko, a kto je podrzuca, dochodzÄ do wniosku, Ĺźe bardziej szkoda mi tych drugich. Kobieta, która ma odpowiednie Ĺrodki finansowe, która jest wyedukowana, która jest pod opiekÄ ginekologa, ma o wiele wiÄkszÄ moĹźliwoĹÄ dokonania aborcji. Ĺwiat nawet siÄ o tym nie dowiaduje, czÄsto z jej partnerem wĹÄ cznie. Jej nie potÄpia siÄ. Wszak zĹodziejem jest ten, kto da siÄ zĹapaÄ. Niechciane ciÄ Ĺźe sÄ o wiele dramatyczniejsze w skutkach w wypadku kobiet ubogich, z patologicznych rodzin, w których maĹo kto jest ubezpieczony, wiÄc dostÄpu do lekarza brak, antykoncepcja jest nieosiÄ galna, planowanie rodziny brzmi jak Ĺźart. I to najczÄĹciej te kobiety wĹaĹnie posuwajÄ siÄ do czynów, które Drogi Autor tak piÄtnuje. Co zadziwiajÄ ce, piÄtnuje równieĹź oddanie dziecka do adopcji! A przecieĹź to ona jest czÄsto jedynym rozwiÄ zaniem problemu. Legalnym, humanitarnym, z naciskiem na dobro dziecka, które nie skoĹczy w lodowatej rzece, ani w patologicznej rodzinie, gdzie skazane jest na piekĹo. JeĹli nie adopcja, to co?
Alternatywa
Ach tak, Drogi Autor czaruje nas opiekÄ , jakÄ otacza siÄ matki w naszym kraju. Pisze, Ĺźe "sÄ organizacje pozarzÄ dowe, fundacje i zawsze rzesza osób, które pomogÄ ", dodaje, Ĺźe „Polska, choÄ jest krajem, w którym nie dzieje siÄ dobrze, zawsze potrafi wspóĹdziaĹaÄ. I to siĹa tego kraju". A ja nie wiem, czy ĹmiaÄ siÄ czy pĹakaÄ. Ĺťe kto niby pomaga? Ĺťe w jaki sposób? Ĺťe komu? Drogi Autorze, wypuĹÄ siÄ w jakÄ Ĺ szemranÄ dzielnicÄ, zajrzyj do kilku mieszkaĹ, tam skÄ d wydobywajÄ siÄ krzyki dorosĹych i rozpaczliwy pĹacz dzieci. JeĹli w Twoim mieĹcie nie ma takich dzielnic, to zapraszam do mojego. Spytasz tych ludzi o pomoc, jakÄ otrzymujÄ od paĹstwa, fundacji i spoĹeczeĹstwa. Przejrzysz ich lodówki (jeĹli je majÄ ) i garnki. Zweryfikujesz „siĹÄ tego kraju". A jak juĹź przekonasz siÄ, Ĺźe byĹeĹ w bĹÄdzie, to spytasz te kobiety, czÄsto w ciÄ Ĺźy z kolejnym dzieckiem, „czy na siĹÄ trzeba wchodziÄ do ĹóĹźka i pĹodziÄ dzieci na potÄgÄ?". A potem powiedz im, Ĺźe same sobie zgotowaĹy taki los. I obowiÄ zkowo dodaj to, co napisaĹeĹ nam: „Dziecko jest i powinno byÄ bodĹşcem do dziaĹania, rozwoju i pracy. Pracy nad sobÄ i wĹasnym charakterem.". Jestem bardzo ciekawa, co usĹyszysz w odpowiedzi. I koniecznie nam o tym napisz.