CoĹ dla duszy
Jezus Maria... ach ta Peszek!
Autor: Ewa Inn, data dodania: 27-01-2013Czasami utwory z krÄ Ĺźka, który wpadĹ w nasze rÄce, nie od razu przypadajÄ nam do gustu, oczarowujÄ dopiero po jakimĹ czasie a my odkrywamy magiÄ, która wczeĹniej byĹa nam obca. Tak teĹź staĹo siÄ w wypadku muzyki z ostatniej pĹyty Marii Peszek – odkrywaĹam jÄ powoli.
Nie byĹam fankÄ
tej artystki, nie interesowaĹa mnie jej muzyka. Ot, wiedziaĹam, Ĺźe jest, Ĺźe tworzy, Ĺźe koncertuje, Ĺźe jest kontrowersyjna, Ĺźe ma ojca znanego, choÄ nie jest juĹź jedynie „córÄ
tego Peszke” ale „tÄ
MariÄ
Peszke” - pewnie dlatego, Ĺźe w swojej twórczoĹci jest wielce oryginalna i bezkompromisowa, przez co wyrobiĹa sobie wĹasnÄ
markÄ, akceptowanÄ
przez odbiorców muzyki lub nie, ale jednak wĹasnÄ
.
Powrót z dĹugiej podróĹźy
ByĹo o niej dĹugo cicho, teraz jest o niej gĹoĹno – powróciĹa z wieloma przemyĹleniami, po dĹugiej podróĹźy w gĹÄ b wĹasnej duszy. O tym, co dziaĹo siÄ w gĹowie Marii w ostatnim czasie, jak wiele trudnych chwil przeĹźyĹa, moĹźna dowiedzieÄ siÄ z jej wypowiedzi w mediach. MoĹźna jednak nie siÄgaÄ do nich, skupiajÄ c siÄ wyĹÄ cznie na tekstach jej najnowszej pĹyty o tytule wyrazistym, prowokujÄ cym, dla niektórych zachÄcajÄ cym, dla innych przeciwnie.
„Jesus Maria Peszek” – niespodzianka za zakrÄtem
PĹyta jest bardzo emocjonalna, osobista, odwaĹźna. Jest w niej protest, jest bunt, jest miĹoĹÄ, jest ból, jest strata, jest ekshibicjonizm, jest walka z demonami, a i rozrachunki z Bogiem siÄ znajdÄ . Brzmi moĹźe ponuro, ale owe refleksje sÄ tak wspaniale odĹpiewane i ozdobione ciekawÄ aranĹźacjÄ , Ĺźe po pewnym czasie nie moĹźna oderwaÄ siÄ od tej muzyki.
Ta pĹyta nauczyĹa mnie, Ĺźe nie powinno zamykaÄ siÄ na nowoĹci muzyczne, Ĺźe warto czasem siÄgnÄ Ä po coĹ, co zawsze wydawaĹo nam siÄ „nie nasze” i otworzyÄ siÄ na to, daÄ temu szansÄ, bez uprzedzeĹ, mimo naszych odmiennych preferencji muzycznych, a czasem i niepochlebnych recenzji. CzÄsto chadzamy wydeptanymi, bezpiecznymi ĹcieĹźkami w naszej muzycznej podróĹźy, zapominajÄ c o tym, Ĺźe prawdziwa przygoda zaczyna siÄ czasem za ostrym zakrÄtem, za którym nieznana ĹcieĹźka prowadzi do zupeĹnie nowych doznaĹ. PozwoliĹam sobie na udany, jak siÄ okazaĹo, eksperyment – tylko ja i nieznana mi dotÄ d Maria Peszek, która przekonaĹa mnie do siebie, zaciekawiĹa, porwaĹa, sprawiĹa, Ĺźe do niej wracam, Ĺźe wsĹuchujÄ c siÄ kolejny raz w jej utwory, coraz mocniej wspóĹodczuwam.
WstrzeliÄ siÄ we wĹaĹciwy czas
MogĹabym na koniec zachÄcaÄ na siĹÄ do wysĹuchania tej pĹyty, przekonywaÄ, Ĺźe warto, ale niczego nie bÄdÄ narzucaÄ. To jest taki rodzaj twórczoĹci, którÄ samemu trzeba odkryÄ, pozwoliÄ zaraziÄ siÄ niÄ , czasem nawet przez zaskoczenie. Czasem, Ĺźeby poczuÄ prawdziwie te emocje, trzeba byÄ we wĹaĹciwym momencie swojego Ĺźycia, moĹźe na rozdroĹźu, moĹźe w wielkim dole, a moĹźe akurat na szczycie. MoĹźe trzeba dojrzeÄ, Ĺźeby pokochaÄ MariÄ Peszek? A moĹźe upaĹÄ na gĹowÄ?