Dzisiaj jest piątek, 26.04.24, imieniny: Klaudiusza, Marcelina

Z pazurem

Zientarski story, czyli zadośćuczynienie po polsku

Autor: Ewa Inn, data dodania: 10-01-2013 Zientarski story, czyli zadośćuczynienie po polsku

Maciej Zientarski spokoju długo jeszcze nie zazna. Przynajmniej medialnego. Próbuje wrócić do „normalności”, ale czy moĹźna w pełni ją osiągnąć, gdy robi się wszystko, aby ze sprawiedliwości nie stała się zadość?


Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne; przekroczywszy je bowiem, wrócić juĹź niepodobna. - Fiodor Dostojewski, „Zbrodnia i kara”

Po drugiej stronie granicy

Prawie pięć lat minęło od tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginął pasaĹźer samochodu – dziennikarz Jarosław Zabiega, a kierujący nim Maciej Zientarski  w wyniku ciężkich obraĹźeń długo walczył o Ĺźycie, a potem o powrót do zdrowia. Tak, pięć długich lat, przez które obserwowaliśmy, jak mozolnie powraca do „świata Ĺźywych”, a w tle tej walki rozgrywa się dramat rodzinny Zientarskich, w którym wojna toczy się o Macieja między jego Ĺźoną a rodzicami, chroniącymi go, lub jak kto woli, ukrywającymi przed światem. Czas mija, Temida bezskutecznie upomina się o sprawcę wypadku, społeczeństwo obserwuje przebieg sprawy. A Maciej nadal pod skrzydłami rodziców, odizolowany od Ĺźony, unika przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Bo przecieĹź wciąż chory, niezdolny do zeznań, z lukami w pamięci, bez cierpliwości i zdolności do skupienia się dłuĹźszego.

Przełom

W końcu coś drgnęło – Zientarski znów w akcji. JuĹź podkurowany, aktywny, uśmiechnięty, tu i ówdzie widziany na salonach, garnący się do zajęć i pasji sprzed wypadku.

W końcu nadszedł równieĹź czas na wyrok sądu. Trzy lata więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów przez osiem lat. Paniki nie ma, wszak jeszcze jest „koło ratunkowe” w postaci sądu apelacyjnego a wtedy wszystko jeszcze da się uratować – moĹźe zmiana wyroku na łagodniejszy, moĹźe w zawieszeniu, a moĹźe odroczenie kary z powodu złego stanu zdrowia? Mało kto wierzy w to, Ĺźe Zientarski pójdzie za kratki, polskie społeczeństwo nauczone doświadczeniem wie, Ĺźe polska Temida spod opaski łypie okiem, dzieląc karami średnio sprawiedliwie. Niemniej jednak wyrok zapadł i moĹźna chwilowo uznać sprawę za zamkniętą.

Postawa tyleĹź szlachetna co infantylna

Nie zaprzątało to juĹź zbytnio mojej głowy, póki nie trafiłam na artykuł „Gdyby jechał tico, i nie nazywał się Zientarski” niejakiego Clacksona. Zagotowało się we mnie. Nie o Zientarskiego tu juĹź chodzi, ale o argumenty jakie ludzie wysuwają w obronie sprawcy. Pozwolę sobie zacytować Clacksona: „Autorzy utrzymanych w pryncypialnym tonie tysięcy komentarzy internetowych na ten temat nie uznali za okoliczność łagodzącą faktu, Ĺźe Maciej Zientarski poniósł juĹź karę za swój czyn w postaci ciężkich obraĹźeń, których doznał wskutek własnej brawury i lekkomyślności. Nie zastanowili się, czy sami nie dostaliby "małpiego rozumu", gdyby otrzymali do ręki tak fascynującą zabawkę, jak superszybkie ferrari. Żądali krwi”.

Ach ten „małpi rozum”

Maciej Zientarski - dorosły, inteligentny mężczyzna, dziennikarz motoryzacyjny, który światem motoryzacji fascynował się od dziecka za sprawą ojca, który zaraził go tą pasją, facet, który przesiedział Bóg wie ile za kierownicą i Bóg wie w jak wielu i jak szybkich samochodach, kierowca, który niejedno widział na drogach dobrego ale i złego. Przez pięć lat zachodziłam w głowę, co sprawiło, Ĺźe taki ktoś na jednej z głównych ulic miasta urządza sobie rajd samochodowy, łamiąc elementarne zasady ruchu drogowego, z efektem tragicznym, choć przecieĹź przewidywalnym dla kaĹźdego rozsądnego kierowcy. I dzięki Clacksonowi w końcu zrozumiałam! ToĹź to ten „małpi rozum”! O jak mi wstyd, Ĺźe wcześniej o tym nie pomyślałam i taka surowa byłam w ocenach i Ĺźe byłam jedną z tych, co krwi żądali, czyli wyroku sprawiedliwego.

A tak serio całkiem, to małpiego rozumu moĹźna spodziewać się po młokosie, któremu wąs dopiero się sypnął, a prawo jazdy ma od miesiąca. W takim wypadku, choć równie tragiczny w skutkach moĹźe być ów małpi rozum, to jednak usprawiedliwiony poniekąd szczeniackim wiekiem, który rządzi się swoimi prawami. Zientarskiemu taką dolegliwość nie sposób wybaczyć.

W niedawnej rozmowie z Hanną Lis w TVP2 powiedział: „Na ścianie wisi taki kolaĹź, który wykonałem: zdjęcia auta przed wypadkiem, po wypadku i zdjęcie grobu Jarka”. Szkoda, Ĺźe „małpi rozum” nie pozwolił mu wyobrazić sobie tak makabrycznego kolaĹźu, gdy pewnego zimowego wieczoru na ulicy Puławskiej niebezpiecznie rozpędzał  testowane Ferrari...

I tak juĹź jest ukarany

To drugi argument obrońców dziennikarza sportowego. No bo on przecieĹź pokiereszowany strasznie i fizycznie i psychicznie, bo on nosi i tak brzemię winy, bo więzienie niepotrzebne skoro i tak mu ciężko na duszy. MoĹźe w takim razie równieĹź oddajmy mu prawo jazdy? No bo przecieĹź pewnie juĹź wyciągnął wnioski i będzie wzorowym kierowcą. CóĹź to za nieludzki wyrok tak na 8 lat zabronić pasjonatowi samochodów wsiadania za kółko! No to komu da, co co?

A tymczasem więzienia są pełne ludzi niosących krzyĹź winy i wyrzutu sumienia. Ludzi, którzy nie są wyrachowanymi mordercami a jedynie nieumyślnymi sprawcami czyjejś śmierci. Czy sąd daruje im karę, zakładając, Ĺźe sumienie wszystko załatwi? Jak ustalić, czym zwaĹźyć i zmierzyć, który sprawca Ĺźałuje wystarczająco swojego czynu, jak bardzo cierpi na bezsenność dręczony poczuciem winy, w jakim stopniu jego dotychczasowe spokojne Ĺźycie zmieniło się w koszmar? Nasz wymiar sprawiedliwości nie przewiduje wśród wymierzanych kar „torturę duszy”, on pakuje za odebranie Ĺźycia do więzienia i skoro przyjęliśmy taki system, to respektujmy go bez względu na nazwisko oskarĹźonego.

Kto nie ryzykuje, ten nie siedzi w kozie

Zientarski wciskając zbyt ciężką nogą pedał gazu musiał liczyć się z tym, Ĺźe staje się potencjalnym zagroĹźeniem dla siebie, dla pasaĹźera, dla innych kierowców lub pieszych. I zabawa pewnie była przednia, w myśl zasady „kto nie ryzykuje, ten nie siedzi w kozie”, póki nie została przerwana brutalnie na filarze wiaduktu. Zientarski zaryzykował, ryzyko się nie opłaciło,  a w kozie siedzieć nie chce. Gdzie dziś jest ten chojrak, który był taki odwaĹźny tamtego feralnego dnia? Gdzie jego męstwo? Czy godnie jest chować się za maminą kiecką, gdy przychodzi czas na spłatę moralnego długu?

Nieuchronna i dotkliwa

Statystyki podają, Ĺźe na naszych drogach rocznie traci Ĺźycie ponad 4 tyś. osób, a do wypadku drogowego dochodzi co kwadrans. Nie moĹźemy czuć się bezpiecznie w duĹźej mierze za sprawą „dynamicznych kierowców” pokroju Macieja Zientarskiego.

Nad wszystkimi kierowcami z ciągotami do brawury za kierownicą i skłonnościami do łamania z premedytacją przepisów ruchu drogowego powinien zawisnąć ciężki bat w postaci świadomości, Ĺźe kara za takie czyny jest nieuchronna i dotkliwa. Bat, który nie ogranicza się jedynie do roli straszaka lecz wymierza równieĹź realną karę, gdy krnąbrny kierowca ma za nic bezpieczeństwo swoje a przede wszystkim innych, Bogu ducha winnych ludzi.

Ktoś spyta, po co Zientarskiego zamykać w celi, skoro ani to nie zwróci juĹź Ĺźycia jego przyjacielowi, ani zdrowia Maciejowi? Po co dręczyć go więzieniem, skoro być moĹźe faktycznie niczego nie pamięta z tego wypadku, nie do końca jest świadomy tego co się stało, nie bardzo czuje się winny tej tragedii, powtarzając, Ĺźe nawet nie wie czy to właśnie on prowadził auto w chwili wypadku?

Zadośćuczynienie

Czy ta kara jest więc potrzebna? Tak – społeczeństwu! Jest ona bowiem wyrazem społecznego potępienia dla popełnionego przestępstwa. Oczekuje się zadośćuczynienia, ludzkiej przyzwoitości i zwyczajnej sprawiedliwości właściwej dla państwa prawa, w którym przecieĹź Ĺźyjemy. Gdy jest wina to musi być teĹź i kara, po to, by nie demoralizować społeczeństwa, by nie dawać mu sygnałów, Ĺźe jest przyzwolenie na łamanie prawa. Po to równieĹź, by nie odbierać ludziom poczucia sprawiedliwości społecznej.

W wyĹźej wspomnianym artykule autor, komentując wyrok sądu, tak kończy swój wywód: „Trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Zadowoleni?”. Chciał wzbudzić poczucie winy w osobach, które takiego wyroku oczekiwały? Zawstydzić ich? Pokazać jacy są bezwzględni, małostkowi i niemiłosierni? Ze mną mu się to nie udało. Przeciwnie. Utwierdził mnie w przekonaniu, Ĺźe sąd zrobił to, co do niego naleĹźy. Clacksonie, pytasz czy jestem zadowolona? Owszem, jestem.


separ