Z pazurem
Zientarski story, czyli zadoĹÄuczynienie po polsku
Autor: Ewa Inn, data dodania: 10-01-2013Maciej Zientarski spokoju dĹugo jeszcze nie zazna. Przynajmniej medialnego. Próbuje wróciÄ do „normalnoĹci”, ale czy moĹźna w peĹni jÄ osiÄ gnÄ Ä, gdy robi siÄ wszystko, aby ze sprawiedliwoĹci nie staĹa siÄ zadoĹÄ?
SÄ granice, których przekroczenie jest niebezpieczne; przekroczywszy je bowiem, wróciÄ juĹź niepodobna. - Fiodor Dostojewski, „Zbrodnia i kara”
Po drugiej stronie granicy
Prawie piÄÄ lat minÄĹo od tragicznego w skutkach wypadku, w którym zginÄ Ĺ pasaĹźer samochodu – dziennikarz JarosĹaw Zabiega, a kierujÄ cy nim Maciej Zientarski w wyniku ciÄĹźkich obraĹźeĹ dĹugo walczyĹ o Ĺźycie, a potem o powrót do zdrowia. Tak, piÄÄ dĹugich lat, przez które obserwowaliĹmy, jak mozolnie powraca do „Ĺwiata Ĺźywych”, a w tle tej walki rozgrywa siÄ dramat rodzinny Zientarskich, w którym wojna toczy siÄ o Macieja miÄdzy jego ĹźonÄ a rodzicami, chroniÄ cymi go, lub jak kto woli, ukrywajÄ cymi przed Ĺwiatem. Czas mija, Temida bezskutecznie upomina siÄ o sprawcÄ wypadku, spoĹeczeĹstwo obserwuje przebieg sprawy. A Maciej nadal pod skrzydĹami rodziców, odizolowany od Ĺźony, unika przedstawicieli wymiaru sprawiedliwoĹci. Bo przecieĹź wciÄ Ĺź chory, niezdolny do zeznaĹ, z lukami w pamiÄci, bez cierpliwoĹci i zdolnoĹci do skupienia siÄ dĹuĹźszego.
PrzeĹom
W koĹcu coĹ drgnÄĹo – Zientarski znów w akcji. JuĹź podkurowany, aktywny, uĹmiechniÄty, tu i ówdzie widziany na salonach, garnÄ cy siÄ do zajÄÄ i pasji sprzed wypadku.
W koĹcu nadszedĹ równieĹź czas na wyrok sÄ du. Trzy lata wiÄzienia i zakaz prowadzenia pojazdów przez osiem lat. Paniki nie ma, wszak jeszcze jest „koĹo ratunkowe” w postaci sÄ du apelacyjnego a wtedy wszystko jeszcze da siÄ uratowaÄ – moĹźe zmiana wyroku na Ĺagodniejszy, moĹźe w zawieszeniu, a moĹźe odroczenie kary z powodu zĹego stanu zdrowia? MaĹo kto wierzy w to, Ĺźe Zientarski pójdzie za kratki, polskie spoĹeczeĹstwo nauczone doĹwiadczeniem wie, Ĺźe polska Temida spod opaski Ĺypie okiem, dzielÄ c karami Ĺrednio sprawiedliwie. Niemniej jednak wyrok zapadĹ i moĹźna chwilowo uznaÄ sprawÄ za zamkniÄtÄ .
Postawa tyleĹź szlachetna co infantylna
Nie zaprzÄ taĹo to juĹź zbytnio mojej gĹowy, póki nie trafiĹam na artykuĹ „Gdyby jechaĹ tico, i nie nazywaĹ siÄ Zientarski” niejakiego Clacksona. ZagotowaĹo siÄ we mnie. Nie o Zientarskiego tu juĹź chodzi, ale o argumenty jakie ludzie wysuwajÄ w obronie sprawcy. PozwolÄ sobie zacytowaÄ Clacksona: „Autorzy utrzymanych w pryncypialnym tonie tysiÄcy komentarzy internetowych na ten temat nie uznali za okolicznoĹÄ ĹagodzÄ cÄ faktu, Ĺźe Maciej Zientarski poniósĹ juĹź karÄ za swój czyn w postaci ciÄĹźkich obraĹźeĹ, których doznaĹ wskutek wĹasnej brawury i lekkomyĹlnoĹci. Nie zastanowili siÄ, czy sami nie dostaliby "maĹpiego rozumu", gdyby otrzymali do rÄki tak fascynujÄ cÄ zabawkÄ, jak superszybkie ferrari. ĹťÄ dali krwi”.
Ach ten „maĹpi rozum”
Maciej Zientarski - dorosĹy, inteligentny mÄĹźczyzna, dziennikarz motoryzacyjny, który Ĺwiatem motoryzacji fascynowaĹ siÄ od dziecka za sprawÄ ojca, który zaraziĹ go tÄ pasjÄ , facet, który przesiedziaĹ Bóg wie ile za kierownicÄ i Bóg wie w jak wielu i jak szybkich samochodach, kierowca, który niejedno widziaĹ na drogach dobrego ale i zĹego. Przez piÄÄ lat zachodziĹam w gĹowÄ, co sprawiĹo, Ĺźe taki ktoĹ na jednej z gĹównych ulic miasta urzÄ dza sobie rajd samochodowy, ĹamiÄ c elementarne zasady ruchu drogowego, z efektem tragicznym, choÄ przecieĹź przewidywalnym dla kaĹźdego rozsÄ dnego kierowcy. I dziÄki Clacksonowi w koĹcu zrozumiaĹam! ToĹź to ten „maĹpi rozum”! O jak mi wstyd, Ĺźe wczeĹniej o tym nie pomyĹlaĹam i taka surowa byĹam w ocenach i Ĺźe byĹam jednÄ z tych, co krwi ĹźÄ dali, czyli wyroku sprawiedliwego.
A tak serio caĹkiem, to maĹpiego rozumu moĹźna spodziewaÄ siÄ po mĹokosie, któremu wÄ s dopiero siÄ sypnÄ Ĺ, a prawo jazdy ma od miesiÄ ca. W takim wypadku, choÄ równie tragiczny w skutkach moĹźe byÄ ów maĹpi rozum, to jednak usprawiedliwiony poniekÄ d szczeniackim wiekiem, który rzÄ dzi siÄ swoimi prawami. Zientarskiemu takÄ dolegliwoĹÄ nie sposób wybaczyÄ.
W niedawnej rozmowie z HannÄ Lis w TVP2 powiedziaĹ: „Na Ĺcianie wisi taki kolaĹź, który wykonaĹem: zdjÄcia auta przed wypadkiem, po wypadku i zdjÄcie grobu Jarka”. Szkoda, Ĺźe „maĹpi rozum” nie pozwoliĹ mu wyobraziÄ sobie tak makabrycznego kolaĹźu, gdy pewnego zimowego wieczoru na ulicy PuĹawskiej niebezpiecznie rozpÄdzaĹ testowane Ferrari...
I tak juĹź jest ukarany
To drugi argument obroĹców dziennikarza sportowego. No bo on przecieĹź pokiereszowany strasznie i fizycznie i psychicznie, bo on nosi i tak brzemiÄ winy, bo wiÄzienie niepotrzebne skoro i tak mu ciÄĹźko na duszy. MoĹźe w takim razie równieĹź oddajmy mu prawo jazdy? No bo przecieĹź pewnie juĹź wyciÄ gnÄ Ĺ wnioski i bÄdzie wzorowym kierowcÄ . CóĹź to za nieludzki wyrok tak na 8 lat zabroniÄ pasjonatowi samochodów wsiadania za kóĹko! No to komu da, co co?
A tymczasem wiÄzienia sÄ peĹne ludzi niosÄ cych krzyĹź winy i wyrzutu sumienia. Ludzi, którzy nie sÄ wyrachowanymi mordercami a jedynie nieumyĹlnymi sprawcami czyjejĹ Ĺmierci. Czy sÄ d daruje im karÄ, zakĹadajÄ c, Ĺźe sumienie wszystko zaĹatwi? Jak ustaliÄ, czym zwaĹźyÄ i zmierzyÄ, który sprawca ĹźaĹuje wystarczajÄ co swojego czynu, jak bardzo cierpi na bezsennoĹÄ drÄczony poczuciem winy, w jakim stopniu jego dotychczasowe spokojne Ĺźycie zmieniĹo siÄ w koszmar? Nasz wymiar sprawiedliwoĹci nie przewiduje wĹród wymierzanych kar „torturÄ duszy”, on pakuje za odebranie Ĺźycia do wiÄzienia i skoro przyjÄliĹmy taki system, to respektujmy go bez wzglÄdu na nazwisko oskarĹźonego.
Kto nie ryzykuje, ten nie siedzi w kozie
Zientarski wciskajÄ c zbyt ciÄĹźkÄ nogÄ pedaĹ gazu musiaĹ liczyÄ siÄ z tym, Ĺźe staje siÄ potencjalnym zagroĹźeniem dla siebie, dla pasaĹźera, dla innych kierowców lub pieszych. I zabawa pewnie byĹa przednia, w myĹl zasady „kto nie ryzykuje, ten nie siedzi w kozie”, póki nie zostaĹa przerwana brutalnie na filarze wiaduktu. Zientarski zaryzykowaĹ, ryzyko siÄ nie opĹaciĹo, a w kozie siedzieÄ nie chce. Gdzie dziĹ jest ten chojrak, który byĹ taki odwaĹźny tamtego feralnego dnia? Gdzie jego mÄstwo? Czy godnie jest chowaÄ siÄ za maminÄ kieckÄ , gdy przychodzi czas na spĹatÄ moralnego dĹugu?
Nieuchronna i dotkliwa
Statystyki podajÄ , Ĺźe na naszych drogach rocznie traci Ĺźycie ponad 4 tyĹ. osób, a do wypadku drogowego dochodzi co kwadrans. Nie moĹźemy czuÄ siÄ bezpiecznie w duĹźej mierze za sprawÄ „dynamicznych kierowców” pokroju Macieja Zientarskiego.
Nad wszystkimi kierowcami z ciÄ gotami do brawury za kierownicÄ i skĹonnoĹciami do Ĺamania z premedytacjÄ przepisów ruchu drogowego powinien zawisnÄ Ä ciÄĹźki bat w postaci ĹwiadomoĹci, Ĺźe kara za takie czyny jest nieuchronna i dotkliwa. Bat, który nie ogranicza siÄ jedynie do roli straszaka lecz wymierza równieĹź realnÄ karÄ, gdy krnÄ brny kierowca ma za nic bezpieczeĹstwo swoje a przede wszystkim innych, Bogu ducha winnych ludzi.
KtoĹ spyta, po co Zientarskiego zamykaÄ w celi, skoro ani to nie zwróci juĹź Ĺźycia jego przyjacielowi, ani zdrowia Maciejowi? Po co drÄczyÄ go wiÄzieniem, skoro byÄ moĹźe faktycznie niczego nie pamiÄta z tego wypadku, nie do koĹca jest Ĺwiadomy tego co siÄ staĹo, nie bardzo czuje siÄ winny tej tragedii, powtarzajÄ c, Ĺźe nawet nie wie czy to wĹaĹnie on prowadziĹ auto w chwili wypadku?
ZadoĹÄuczynienie
Czy ta kara jest wiÄc potrzebna? Tak – spoĹeczeĹstwu! Jest ona bowiem wyrazem spoĹecznego potÄpienia dla popeĹnionego przestÄpstwa. Oczekuje siÄ zadoĹÄuczynienia, ludzkiej przyzwoitoĹci i zwyczajnej sprawiedliwoĹci wĹaĹciwej dla paĹstwa prawa, w którym przecieĹź Ĺźyjemy. Gdy jest wina to musi byÄ teĹź i kara, po to, by nie demoralizowaÄ spoĹeczeĹstwa, by nie dawaÄ mu sygnaĹów, Ĺźe jest przyzwolenie na Ĺamanie prawa. Po to równieĹź, by nie odbieraÄ ludziom poczucia sprawiedliwoĹci spoĹecznej.
W wyĹźej wspomnianym artykule autor, komentujÄ c wyrok sÄ du, tak koĹczy swój wywód: „Trzy lata bezwzglÄdnego pozbawienia wolnoĹci. Zadowoleni?”. ChciaĹ wzbudziÄ poczucie winy w osobach, które takiego wyroku oczekiwaĹy? ZawstydziÄ ich? PokazaÄ jacy sÄ bezwzglÄdni, maĹostkowi i niemiĹosierni? Ze mnÄ mu siÄ to nie udaĹo. Przeciwnie. UtwierdziĹ mnie w przekonaniu, Ĺźe sÄ d zrobiĹ to, co do niego naleĹźy. Clacksonie, pytasz czy jestem zadowolona? Owszem, jestem.